Wysłucha, pomoże przy dzieciach i nie poderwie męża, czyli o przyjaźni damsko-damskiej

Przyjaciel jest nam potrzebny do życia. Może nie tak, jak powietrze i woda, ale jest jak przyprawa, tak by lepiej to życie nam smakowało. Jak wzmacniająca, dodająca wigoru witamina. Szczególna, ciekawa, podejrzana dla wielu i dlatego często brana pod lupę –  przyjaźń kobieca.

Renata Przemyk i Katarzyna Nosowska definiują przyjaźń damsko-damską i jej poszczególne kryteria we wspólnym wykonaniu utworu pt. „Kochana”. Piosenka zwrotka po zwrotce punktuje istotne elementy przyjacielskiej relacji. A zatem – jest mowa o gotowości do otworzenia drzwi o każdej porze dnia i nocy przy równoczesnej świadomości, że pod te drzwi można bez oporów się udać i za nimi spotka się zrozumienie oraz wsparcie. Kolejne słowa piosenki wskazują na autentyczność w relacji. Przyjaciele czują się przy sobie swobodnie, a to pozwala mi zrzucić kamuflaż, za którym często chowają się w codzienności wśród innych ludzi. Przy przyjacielu możemy zdjąć warstwy ochronne, maski, i wszystkie „nie na nasz rozmiar szyte kostiumy”. To co najmocniej wychwytują nasze uszy w tej piosence to „obecność”, która wydaje się być najważniejszym fundamentem przyjaźni, i to bez względu na jej rodzaj.

Przyjaciółki

Nic tak nie łączy ludzi jak wspólne przeżywanie, doświadczanie mieszanki chwil dobrych jak i złych. A następnie omawianie i milczenie (przy prawdziwym przyjacielu cisza nie jest dla nas niezręczną) na temat tych przeżyć. To właśnie ten kuferek – choć nie tyle jego wygląd, co zawartość, jest miarą przyjacielskiej relacji.

Nie używamy słowa przyjaźń tak często jak Amerykanie. Stopniujemy relacje. W gronie ludzi, którzy nas otaczają, poza rodziną, wyróżniamy częściej znajomych, kolegów i koleżanki a rzadziej przyjaciół. Język angielski nieco sprawę upraszcza. „Friend” to przecież prawdziwy przyjaciel, ale i kolega z podwórka. Bywamy ostrożni, nie tylko ze względu na przywołane nazewnictwo z nazywaniem ludzi swoimi przyjaciółmi. Oszczędnie nadajemy to miano bliskim kolegom i koleżankom, na których mogliśmy liczyć w ważnych momentach naszego życia, z których łączą nas spore jego kawałki.

Kolejne świadectwo kobiecej przyjaźni dały aktorki: Kuna, Buzek i Kulesza na tegorocznych Orłach. Krótki, ale konkretny manifest, którzy padł po odbiorze nagrody, uzmysławia nam, że, aby się przyjaźnić wcale nie trzeba być podobnym, a wręcz można się skrajnie różnić. Słowa Kuleszy: „Kulesza jest katoliczką, Kuna jest ateistką, a Buzek jest chuda. Kuna ma dwoje dzieci, Kulesza jedno, a Buzek jest córką premiera. Buzek nie je mięsa, Kuleszy ścięli drzewo i płakała jak nigdy w filmie, a Kuna brzydzi się przyrodą. I mimo tych różnic, i tego, że tylko jedna z nas dostała Orła, będziemy nadal pracować, razem lubić się, szanować.”  Znów sprawdzają się: obecność, wzajemny szacunek i życzliwe zaciekawienie sobą.

Przyjaźń damsko - damska

Przykłady przyjaźni na dobre i złe spotykamy w literaturze, w filmach i serialach, coraz częściej w prasie kobiecej i portalach plotkarskich, gdzie kolejne celebrytki opowiadają o swoich przyjacielskich relacjach z innymi kobietami (nierzadko z branży). Ile w tym kreacji, a  ile autentyzmu – pokaże czas i kolejne doniesienia z najnowszych postów.

Kobieca przyjaźń ma wiele odmian. Może przecież łączyć osoby spokrewnione –przyjacielska więź może połączyć matkę z córką czy siostry. Relacje z bliskimi niosą jednak tyle plusów co minusów. Przyjaciółkę wśród obcych możemy wybrać, patrzy na nas bardziej obiektywnie niż rodzina, dowiaduje się o nas tyle, ile chcemy, nie dostaje informacji o nas wynikających z automatu pokrewieństwa. Nie wpadamy w konflikt ról – przyjaciółka jest przyjaciółką, nie przede wszystkim matką/córką/siostrą, z których to relacji wynikają inne zadania.

Która z nas nie miała w czasach szkolnych „psiapsióły”? Znającej nasze sekrety i powierzającej nam swoje największe tajemnice? Dzielącej się z nami słodkościami, kieckami na imprezę, radą na totalne katastrofy – których przecież jako nastolatki nieustannie doświadczamy. Takiej, przy której buzie się nam nie zamykały od rozmów na każdy temat. Spędzałyśmy razem tyle czasu, byłyśmy dla siebie wzajemnie najlepszymi ekspertkami, liczyłyśmy się ze swoim zdaniem, obiecywałyśmy sobie, że zawsze, że nic nas nie odmieni.

Oczywiście, jest wiele relacji, które przetrwały latami. Właśnie te psiapsióły z dawnych lat, dzisiaj spacerują z wózkami po alejkach na jednym osiedlu, w weekend plotkują przy lampce wina, na wakacje wyjeżdżają razem. Zbudowały majestatyczne rezydencje na stabilnych fundamentach wspólnych doświadczeń. Ale… Ten scenariusz mógł wyglądać inaczej.

 

best-friends-381984_1920

Przyjaźń to długi i skomplikowany spektakl, naszpikowany emocjami, przemianą bohaterów, punktami kulminacyjnymi, które rozstrzygają o dalszym ciągu fabuły. Na drodze przyjaciółkom stanąć mogą różne przeszkody. Można przyjąć, że im bardziej różne przyjaciółki, tym mniejsza szansa by rywalizować, ale inność może generować wzajemne niezrozumienie i pewną zazdrość o to „inaczej”. Coś co może poróżnić i definitywnie zakończyć relację może też ją wzmocnić i utrwalić na lata: facet, dziecko, studia, praca, czas wolny, uroda. Prościej, gdy chodzi o kilometry do pokonania by się spotkać, różnice w poglądach, wystrój wnętrza czy cel wakacyjnej podróży, trudniej gdy pojawi się mężczyzna. Nic to, jeśli podoba się tylko jednej, ale pod warunkiem, że ta druga zaakceptuje go jako idealnego kandydata dla swojej przyjaciółki (w końcu to ona wie najlepiej, czego tamta potrzebuje). I tu jest miejsce dla pierwszych nieporozumień: zazdrość przyjaciółki o faceta „bo ona już ma kogoś, a ja nie”, „ona spędza z nim więcej czasu niż ze mną”; uzurpowanie sobie prawa do decydowania za przyjaciółkę albo ocenianie jej zachowania i relacji, które nawiązuje. Mężczyzna namieszać może jeszcze inaczej – kiedy spodoba się dwóm. Która ustąpi, która żyć będzie w cieniu związku i nie omieszka wykorzystywać najmniejszych potknięć do „ze mną by tak nie było”? A może każe wybierać: „on albo ja”? Przyjaciółki, wydaje się, nigdy nie staną przed takim dylematem. Jeśli ich przyjaźń opiera się na prawdziwej relacji, nie będą wymagały od siebie takich radykalnych rozstrzygnięć, będą cieszyły się wzajemnie swoim szczęściem życząc sobie jak najlepiej.

Paulina Ożegalska

Jestem kobietą, która marzy i ośmiela się każde ze swoich marzeń realizować. Całkiem dużo czytam i niemało piszę (głównie notatki z życia w formie wierszy). Sporo mówię, ale więcej słucham. Obserwuję rzeczywistość i działam, aby zmieniać ją na lepsze choćby o drobiazgi. Jestem pedagogiem-animatorem, pracuję z dziećmi i dorosłymi. Po przygodzie z własną firmą, odpoczywam poszukując swojego zawodowego „co dalej?” i współpracuję z NGOsami przy realizacji projektów społeczno - kulturalnych.

  • Chyba nie dane było mi nigdy mieć takiej przyjaciółki na długie lata. Przyjaźnie pojawiały się i znikały, gdy u mnie pojawiały się jakieś kłopoty i gdy to ja potrzebowałam być wspieraną, nie tylko wspierającą. Żałuję ogromnie, że nie mam przyjaciółki „od dzieciństwa”. Mam za to wielu wspaniałych przyjaciół – mężczyzn. Zawsze mogę do nich zadzwonić (i z wzajemnością) choćby po półrocznej przerwie od kontaktu, i wiem, że zamiast pretensji „czemu nie dzwoniłaś tak długo?!” usłyszę „hej, co u ciebie, mamy sporo do nadrobienia”! 🙂

  • Myślę, że jest to możliwe jeżeli są zdrowe relacje między dziewczynami, nie ma ani grama zazdrości, zawiści. Nie spotkała mnie jeszcze taka przyjaźń aż po grób, ale wszystko przede mną. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam taką bratnią duszę 🙂

  • Natalie

    bez mojej przyjaciółki nie potrafiłabym czasem wyjść z domu. już z dekadę pomagamy sobie nawzajem i nie zamierzam tego zmieniać! 🙂

  • Ja bardzo tęsknie za moimi przyjaźniami z lat dziecinnych, teraz się wszystkie rozjechałyśmy po świecie i nie udało mi się w dorosłym życiu takej przyjaciółki znaleźć jeszcze, mimo, że mam wiele bardzo dobrych koleżanek.

  • Sarkazm przy kawie

    Bardzo trudno jest pielęgnować przyjaźń, gdy drogi się rozchodzą, któraś wyjedzie, albo nagle są w zupełnie innym momencie życia. Ale warto. A przyjaźń, która upadła przez faceta? A może nie była prawdziwa?