Według danych Biblioteki Narodowej i raportu Polskiej Izby Książki w 2015 roku tylko 37% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę. To o 4,7% mniej niż w roku w ubiegłym. Czytelnictwo spada mimo udogodnień, w postaci e-booków, audiobooków i kampanii promujących literaturę. Dlaczego? Jak temu zaradzić? I czy jest w tym jakiś sens?
Raporty, badania i zaklinanie rzeczywistości
Dokładnie rok temu – w listopadzie 2015, na zlecenie Biblioteki Narodowej przeprowadzono kolejną edycję badania czytelnictwa na grupie 3049 Polaków, powyżej 15 roku życia. Ankieterzy TNS Polska przeprowadzili wywiady w domach respondentów, pytając ich o ilość przeczytanych książek w poprzednim roku. Co wynika z tego raportu ponad to, że 63% badanych nie przeczytało ani jednej książki? Wciąż więcej czytają kobiety, największym zainteresowaniem cieszą się romanse, sensacja i fantastyka. Za kilka miesięcy Biblioteka Narodowa opublikuje kolejny raport. Tymczasem do czytania ma nas zachęcić kolejna kampania.
Kampania kampanią pogania… A efektów brak
Nowa kampania promująca czytelnictwo wystartowała na początku listopada. A tych mieliśmy już niemało! Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!; Czytanie jest sexy; Książkowe Love; oraz międzynarodowe Get Caught Reading, przyszedł czas na kolejną. Po zeskanowaniu kodu, który znajduje się na plakacie (plakatów trzeba szukać w 16 miastach na terenie całego kraju) i zalogowaniu się na stronę woblink.pl, można otrzymać dostęp do 12 bestsellerów na ebookach i audiobookach. Dukaj, King, Maleszko – i kilka innych poczytnych nazwisk, ma zachęcać do przyjaźni z książkami. Zeszłoroczny pilotaż tej akcji przeprowadzony w 6 miastach przekonał organizatorów, że ich niebanalny pomysł skłania Polaków do lektury książek. Tylko czy to na pewno tak to działa? Kto sięgnie po te tytuły?
Czytanie jest przereklamowane?
Podczas spotkania z cyklu „Formuły retoryczne” Szczepan Twardoch stwierdził, że czytanie jest przereklamowane i nie ma sensu zachęcać do składania liter dla samego treningu umysłu. Bo ludzie czytają i czytać będą. A że nie wszyscy… Nie wszyscy lubią też poezję i zupę pomidorową! Nowa kampania, w której można pobrać darmowe książki jest fajnym pomysłem dla wszystkich tych, dla których cena książek jest jednak dość wysoka. Ale wszyscy ci, którzy czytaniem są zainteresowani, korzystają z bibliotek, książek z „drugiej ręki”, lub pożyczają od znajomych. Czy zatem kampanie zachęcą ludzi, którzy zwyczajnie książek nie lubią? Czy uda im się przekonać tych, którzy układają puzzle, rozwiązują sudoku albo oglądają seriale, bo właśnie w taki sposób się relaksują? Trudno w to uwierzyć. Twardochowi najwyraźniej też.
Przedwczesna śmierć tradycyjnej książki
Swego czasu powiało grozą, gdy zaczęły cieszyć się popularnością czytniki i książki elektroniczne. Ogłoszono zmierzch książki papierowej. Opłakiwano zapach papieru i takie tam nostalgiczne dyrdymały. Oczywiście okazało się, że to przedwczesne i zupełnie nieprawdziwe wnioski. Książka papierowa ma się świetnie. Księgarnie pękają w szwach a chętnych na szeleszczenie papierem nie brakuje.
Błąd statystyczny?
Oczywiście i e-booki mają swoich zwolenników. Ale to zaledwie 3-4% wszystkich czytających. Co trochę zadziwia, bo ich dostępność, szybkość, z jaka możemy je otrzymać a często i cena są bardzo zachęcające. Zazwyczaj tańsze o co najmniej kilka złotych potrafią kosztować wyłącznie… kilka złotych. Mimo to, odsetek deklarujących czytanie e-booków wciąż nie wykracza wiele poza granicę błędu statystycznego. Podobnie jest z audiobookami – choć mogłoby się wydawać, że słuchanie książek bywa łatwiejsze technicznie, podczas gdy nie możemy sięgnąć po e-booka lub klasyczne papierowe wydanie. Mimo to audiobooki cieszą się umiarkowanym powodzeniem.
37% to mniej niż 41,7%
Mimo dużych nakładów na promowanie czytelnictwa, jego poziom w naszym pięknym kraju nad Wisłą utrzymuje się na niskim poziomie. Sam czteroprocentowy spadek nie jest powodem do wszczynania alarmu, niemniej jednak więcej niż połowa badanych, nie przeczytała w ciągu roku ani jednej książki. Autorzy badań nad czytelnictwem podkreślają powiązanie czytania krótkich form z czytelnictwem książek, mówią także wprost o potrzebie edukowanie mniej wykształconych grup społecznych. Dostęp do bibliotek, trening czytelniczy w szkole – to ważne elementy w promowaniu czytelnictwa i kształtowaniu przyszłych pokoleń. Okazuje się więc, że najważniejsze jest zachęcanie do czytania dzieci i wyrabianie w nich właśnie nawyku korzystania z kultury słowa pisanego.
Dla kogo kampanie?
Książki, które w tym roku są dostępne w ramach listopadowej kampanii to głównie literatura dla dorosłych i starszej młodzieży. Oczywiście nie sposób odmówić temu projektowi pomysłowości. Może jednak czas na to, aby więcej uwagi poświęcić dzieciom, które już same czytają ale jeszcze nie mają mocy decyzyjnej ani własnych funduszy by książki kupować? Może czas na aktywizowanie bibliotek, które mimo dobrych chęci wciąż są symbolem nudy i ciszy? Może czas zmotywować nauczycieli języka polskiego aby pokazywali swoim najmłodszym podopiecznym, gdzie można z książek skorzystać, co się z tym wiąże i jakie światy można odkryć? Następną kampanię społeczną proponowałabym skierować właśnie do nauczycieli. Może przypomnieliby sobie że mają w tym temacie oś do powiedzenia?