Chorwacja część 2

      Alternatywne St.Tropez, kolorowy podwodny świat i kraina bajecznych wodospadów.

Zadar – stolica północnej Dalmacji. Oczywiście poza starym miastem, które jest pięknie położone na wąskim półwyspie, oraz przystanią dla olbrzymich jachtów, nie ma tu moim zdaniem nic ciekawego. Co do starego miasta, wita nas starożytna Brama Lądowa. Przechodzimy po wyszlifowanej kamiennej posadzce głównej ulicy, mijając różne modne butiki, sklepy z pamiątkami, cafeterie, lodziarnie. Te ostatnie serwują ogromną, niespotykaną w Polsce ilość lodowych smaków, których wygląd i udekorowanie, zapiera dech w piersiach. Koniecznie ich spróbujcie, bowiem są podawane zupełnie inaczej, niże te u nas. Nie dziwcie się cennikom, na których wycenione są maksymalnie 2-3 kulki ponieważ, gdy tylko zobaczycie w jaki sposób są nakładane i w jakiej ilości, od razu zrozumienie, że więcej by na wafelek się nie zmieściło. Otóż na południu Europy, lody nakłada się specjalną szpatułką, nie formując ich w małe i skąpe kulki, lecz tworząc wielki stożek, który rośnie na tyle, na ile pozwala wytrzymałość wafla. Dlatego, gdyby poprosić lodziarza o 5 czy 6 kulek, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, popatrzyłby się na nas i popukał w głowę.

Na starym mieście znajduje się kilka starożytnych budowli, kościołów i katedr. Warte zobaczenia to: rzymska kolumna nieopodal Placu 5-ciu studni, sam plac ma się rozumieć, Gradska Loża, katedra św. Anastazji, kościół NMP oraz kościół św. Donata, znajdujący się przy Forum i placu Zeleni trg. Plac Narodowy (Narodni trg) jest również miejscem godnym odwiedzenia, bowiem otoczony jest ze wszystkich stron zwartką zabudową pięknych kamieniczek, oraz innych charakterystycznych budowli, reprezentujących ducha klasycznej architektury południa.

Po zmroku najlepiej udać się na promenadę, gdzie znajdują się dwie imponujące instalacje wizualno-dźwiękowe. Instalacja Pozdrowienie Słońca Nocą (Pozdrav Suncu), jest szklanym okręgiem, który pobiera energie słoneczną i emituje ją w postaci kolorowego światła po zmroku. Morskie Organy są otworami wydrążonymi w posadzce, które dzięki morskim falom, wygrywają fantazyjne i melancholijne melodie.

Wracając ze starego miasta, można przejść przez kładkę na drugą stronę przystani jachtowej, znajdującej się po wschodniej stronie półwyspu. Nie trzeba jechać do odległego i drogiego St. Tropez by zobaczyć jedne z najbardziej luksusowych i największych prywatnych potworów morskich, jakimi pływają najzamożniejsi tego świata. Cumujące w Zadarze prywatne pałace na wodzie – jachty – niczym nie ustępują tym pływającym po Francuskiej Rivierze. Powiem więcej, są nawet od nich większe, przynajmniej według mojej opinii. Długie na kilkadziesiąt metrów i wysokie na 5-6 kondygnacji, luksusowe jachty o wyglądzie tak nowoczesnym i aerodynamicznym, jak tylko to możliwe. Mieszczą w sobie prywatne sale kinowe, baseny, spa, kilkanaście sypialni, łazienki, przestronne kuchnie i bogato wyposażone w najlepsze światowe trunki bary, które obsługują wykwalifikowani barmani. To wszystko robi wielkie wrażenie.

port-jachtowy 

Jeśli macie ochotę na świeżą rybkę ale taką naprawdę świeżą, prosto z rybackiego kutra, to musicie wybrać się na wycieczkę do miasta Vir, znajdującego się kilkanaście kilometrów na północ od Diklo. Ponad to Vir, leży na wysepce, na którą dostaniecie się mostem biegnącym wysoko ponad przesmykiem wodnym. Niewielka przystań znajduje się tuż przy promenadzie przybrzeżnej, a kutry stoją na końcu betonowego mola. Śmiało można podejść i porozmawiać z bosmanem czy innym pracownikiem rybackiej łajby i dogadać się w sprawie kupna rybek.  Mają liczny i szeroki wybór rozmaitych rybich odmian, a ceny są o wiele niższe, niż w sklepach czy Konobach.

Natomiast na południe od Diklo i Zadaru znajduje się urokliwa miejscowość o nazwie Bibinje. Polecam spacerek wzdłuż zatoczki z przystanią jachtową, gdzie wzdłuż promenady rośnie długi szpaler pięknych palm. Promenada kieruje nas wokół kwadratowego cyplu, który jest gęsto zabudowany kamieniczkami między, którymi wiją się ciasne uliczki. Pełni jakoby rolę starego miasta. Urok tego miejsca jest wielki, bowiem życie tu płynie spokojnie, bez pośpiechu. Mieszkańcy uśmiechają się do nas i pozdrawiają. Wille i domostwa, zbudowane są z ciosanego kamienia, a ściany budynków, niekiedy tworzą ułożone na sobie chaotycznie głazy i kamienie spojone cementem. Każde okno obowiązkowo ma zamontowane w różnych odcieniach zieleni, brązu i pomarańczy drewniane okiennice. Na pięterkach znajdują się niewielkie balkoniki z rzeźbionymi poręczami. Uroku dodaje rozłożyście pnąca się po wielu murach, ścianach i balkonach roślina o bogatych różowych kwiatostanach – Bugenwilla.

stare-miasto2

Czas na dłuższą i dalszą wycieczkę poza region Zadaru. Według mnie Chorwacja posiada dwa cuda natury, które po prostu zwalają z nóg bardziej, niż jakiekolwiek inne Europejskie atrakcje w tej kategorii. Jest to Park Narodowy Wodospadów Krka oraz Park Narodowy Jezior Plitwickich. Odwiedzimy oba te miejsca. Najpierw Wodospady Krka. Gdy pierwszy raz znalazłem się w tym miejscu, uświadomiłem sobie jak bardzo do tej pory nie doceniałem piękna tego, tak naprawdę ubogiego kraju. Drugiego takiego miejsca nie ma w całej Europie. Na miejsce prowadzi ta sama autostrada, którą jechaliśmy z Zagrzebia. Po drodze przejeżdżamy po olbrzymim moście, zawieszonym wysoko nad doliną rzeki Krka. Warto zaraz po przejechaniu mostu, zatrzymać się przy punkcie widokowym, aby nacieszyć oczy cudem inżynierii, jakim jest ów łukowy most. Żadna bowiem tego typu, nasza rodzima konstrukcja, mu nie dorównuje. W dole widać wolno sunące po lustrze niebieskiej wody motorówki i żaglówki, a po zachodniej stronie mostu na północnym brzegu rzeki, roztacza się niewielkie miasteczko Skradin. Z punktu, w którym się znajdujemy, możemy podziwiać je w całej okazałości, a szczególnie przystań jachtową, która jak gdyby jest nieodłączną częścią każdej nadmorskiej lub nadrzecznej miejscowości.

 

most-3

Po przybyciu na miejsce, zostawiamy auto na bezpłatnym, dużym parkingu i kierujemy się do kas by zakupić bilet do parku. Po czym udajemy się na przystanek autobusowy, z którego bus zawiezie nas krętą drogą, wzdłuż krawędzi góry, pod samo wejście do parku. Możemy również wybrać pieszą wycieczkę, szlakiem wytyczonym w poprzek trasy autobusu. Doświadczyłem obu możliwości i stwierdzam, że jazda rozpędzonym busem, tuż przy krawędzi przepaści, przyprawia o szybsze bicie serca i buzowanie adrenaliny w żyłach. Dodatkowych przeżyć dodają kosmiczne wręcz widoki na całą dolinę rzeki Krka.

Wysiadamy z busa nieco skołowani dziękując, że to już koniec trasy. Kierujemy się zgodnie z drogowskazami, po dłuuugim, krętym drewnianym szlaku. Jest on tak naprawdę rozbudowanym kompleksem pomostów, przerzuconych nad rozlewiskiem i olbrzymimi przełomami wód rzeki Krka. Mijamy spiętrzone rozlewiska, zakola, wiry, kaskady, kompleksy wodospadów, podziwiając przy tym gdzieniegdzie zbłądzoną, dość pokaźnych rozmiarów rybę, pływającą tuż pod lustrem wody. Głośny szum towarzyszy nam od początku wyprawy do samego jej końca. Wszystkich wodospadów, kaskad i przełomów rzeki, które powodują hałas, a jednocześnie przynoszą ulgę ochłodzeniem powietrza, jest kilkaset. Szlak wije się to w dół to w górę, zataczając po drodze zakola, serpentyny i docierając do kilku punktów widokowych. Widać z nich imponujących rozmiarów wodospady oraz spienione i wzburzone wody rzeki płynącej w dole. Deserem chociaż należałoby powiedzieć wisienką na torcie, jest plaża z wydzielonym kąpieliskiem, tuż u podnóży największego wodospadu w całym kompleksie. Jest nim Skradinski Waterfall, po prostu cud natury. Sam jego widok i szum powala na kolana i powoduje nieopisane poczucie niepokoju i chęci wykrzyknięcia głośnego ”Woooow!!!”. Jest to kompleks kilkunastu kaskad o łącznej wysokości niemal 50 m. Jest to poezja natury i uczta dla oczu. Przyjemność kąpieli tuż u stóp tego giganta, jest czymś nie do opisania, to po prostu trzeba przeżyć na własnej skórze. Sceneria tego miejsca przenosi nas w jakiś odległy, tropikalny kraniec świata – poważnie.

wodospady

 

Po najbardziej egzotycznej kąpieli w życiu, przechodzimy długim mostem przerzuconym nad szerokim rozlewiskiem rzeki. Zachęcam do zatrzymania się po środku kładki, i podziwiania oko w oko jeszcze raz Skradinski Buk, który wierzcie mi, pozostanie Wam w pamięci na całe życie.

Przechodząc na drugą stronę rzeki Krka zaczynamy drogę powrotną do przystanku autobusowego. Jednak to nie koniec atrakcji. W wielu miejscach znajdują się tarasy widokowe, pozwalające ogarnąć wzrokiem przepiękny błękit, jakim charakteryzuje się spiętrzona woda co i rusz stopniowo spadająca z wielkim impetem i szumem po wielu progach i uskokach terenu. Roślinność wokół całego parku połączona z intensywnym błękitem wody powoduje, że serce zaczyna szybciej bić, a uśmiech sam ciśnie się na twarz.

Gdy już nacieszymy się widokiem, wchodzimy do wioski, która została założona dawno temu. Zasilana była wielkim młynem znajdującym się nad brzegiem rzeki. Znajdziemy tu dosłownie wszystko, charakterystyczne domki z szarego kamienia, mieszczące w sobie sklepy pamiątkowe, knajpki oraz muzeum lokalnego rzemiosła. Uroku dodają liczne rwące potoki oraz niewielkie kaskady przelewające wodę pomiędzy budynkami. Bajeczne i osobliwe miejsce. Podaje Wam link do tego magicznego miejsca, tu dowiecie się wszystkiego co Was interesuje – www.np-krka.hr/en.

W drodze powrotnej do naszego Diklo, proponuje zahaczyć jeszcze o kilka miejsc. Jadąc na zachód ku brzegowi morza, trasą Jadranska Magistrala, mijamy kolejny wielki most, również na znanej już nam rzece Krka. Jest równie imponujący co poprzedni i oczywiście możemy go podziwiać z punktu widokowego tuż nad przepaścią. Dalej trasa prowadzi do miasta Vodice, które charakteryzuje się wielkim portem jachtowym, wzdłuż którego biegnie bulwar pełen rozłożystych palm, urokliwych kamieniczek, smażalni ryb oraz karczm. Lokalem wartym odwiedzenia jest Makina, znajdująca się tuż przy wielkiej marinie, bowiem jej stoły i krzesła zrobione są z gigantycznych pędów bambusów co sprawia fenomenalne wrażenie. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim. Na uwagę zasługuje również jedno ze stoisk ulicznych, w którym podawane są pieczone figi.

restauracja5

Innym ciekawym punktem na trasie powrotnej do Diklo jest przepięknie położona miejscowość o nazwie Tisno. Urokiem tego miejsca jest to, że leży po obu stronach wąskiego przesmyku oddzielającego stały ląd, gdzie wille z czerwoną dachówką rozsiane są po wielkim wzgórzu, oraz wyspę Murter, na której znajduje się centralna część miasta. Jedynym obiektem łączącym obie części miasta, jest zwodzony most otwierany regularnie gdy przesmykiem płynie jakaś niewielka łódź. Ważną rzeczą jaka charakteryzuje ową miejscowość jest możliwość zdobycia ręcznie pędzonej rakiji – narodowego trunku Chorwacji – odpowiednik naszego bimbru J. Wystarczy popytać się miejscowych chłopów przesiadujących na placykach pod palmami, a wskażą drogę do właściciela „bimbrowni”. Ten za naprawdę śmieszą opłatą, zaopatrzy nas w palący gardło trunek ale to porada jedynie dla smakoszy gatunku J. Tutaj życie płynie tak samo wolno i spokojnie, co w Bibinje.

tekst i zdjęcia: Bartosz Banasik

Bartosz Banasik
Bartosz Banasik

Skąd się wzięło u mnie zamiłowanie do podróży? Myślę, że duży wpływ na to miało wychowanie przez moich rodziców, którzy sami za młodu podróżowali po Europie. Najczęściej do Niemiec i Francji gdzie podejmowali się różnych prac sezonowych. Szczególnie we Francji, gdzie kilkukrotnie najmowali się w winnicach Prowansji do zbierania winogron. Poznali wtedy wiele wspaniałych i bardzo pomocnych im ludzi. Gdy byłem nastolatkiem, podróżowaliśmy wraz z całą moją najbliższą rodziną. Odbyliśmy dwa niezapomniane wyjazdy na Lazurowe Wybrzeże, gdzie po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłem palmy, krystalicznie czystą i błękitną wodę Morza Śródziemnego, a przede wszystkim superszybki ekspres TGV. Już wtedy rosła we mnie żyłka podróżnicza i chęć poznawania naszego globu, a mój umysł coraz bardziej robił się otwarty na świat. Gdy osiągnąłem pełnoletniość kultywowałem „tradycję rodzinną” jeżdżąc po Europie i zwiedzając jej metropolie, poznając wiele ciekawych ludzi. Praktycznie każdego roku wyruszałem sam lub w towarzystwie bliskich mi osób, w podróż do jakiegoś zakątka Europy. Rok bez dalekiej podróży – rokiem straconym.