Bartosz Banasik, w swoim podróżniczym cyklu, przenosi nas tym razem do malowniczej Chorwacji. Jego kwiecisty i pełen epitetów styl pozwala nam poczuć klimat opisanych przez niego miejsc. Czytając jego tekst, możemy poczuć powiew wiatru na skórze, smak świeżej ryby i zapach tamtejszej roślinności. Nie wiem jak to możliwe ale w uszach nadal słyszę szum wodospadów. Zapraszam Was w niezwykłą podróż do nieodległej Chorwacji. Kto wie, może postanowicie osobiście przekonać się o magii tego kraju.
Chorwacja – alternatywne St.Tropez, kolorowy podwodny świat i kraina bajecznych wodospadów.
Jestem zwolennikiem podróżowania autem bądź pociągiem. Leciałem raz w życiu, co prawda były to w sumie cztery loty w obie strony na dodatek z przesiadką, i mam nadzieję, że szybko nie powtórzę tej osobliwej „przyjemności”. Przyznaje się bez bicia, mam cholerny lęk wysokości oraz obawiam się jakichkolwiek, nawet najmniejszych drgań samolotu. Nie mówiąc już o turbulencjach, których miałem okazje doświadczyć podczas felernego lotu. Także za samolot, serdecznie podziękuje.
Dla takich jak ja, którzy lubią podróżować autem i delektować się szybką jazdą autostradami Europy, ciągnącymi się od Bałtyku przez Alpy po Morze Śródziemnie, trasa do nieodległej Chorwacji, to coś w sam raz. Dla wytrwałego kierowcy podróż nad oddalony od Warszawy o 1300 km Adriatyk, nie powinna sprawić problemu. Trasa do „wzięcia” za jednym razem, bez koniecznego postoju na nocleg. Choć ja jednak układam się do snu u podnóża Alp, w uroczej miejscowości o nieskomplikowanej nazwie Laβnitzhöhe, znajdującej się kilkanaście kilometrów przed Grazem. Mam tam swoją stałą bazę wypadową, położoną w uroczej scenerii zielonych wzgórz, które rankiem pokrywają się mistyczną mgiełką. Właściciele są przemili, a ceny bardzo konkurencyjne. Powodem jest położenie pensjonatu, do którego dojazd za pierwszym razem był niezłym sprawdzianem cierpliwości i orientacji w terenie. Droga biegnie wśród diabelskich ciemności, które nastały gdy błądziłem po uroczym miasteczku, w celu znalezienia jakiegokolwiek Zimmer frei. Nie wiem czy właściciele idą w ten sposób na rękę gościom, ale za każdym razem, gdy zgłosiłem drogą mailową chęć przenocowania w danym terminie, mogłem wynegocjować niższą stawkę za nocleg niż ta, która jest na stronie internetowej. A propos, oto ona – www.landhaus-waldfrieden.at. Dodam na koniec, że warto wykupić opcję ze śniadaniem, ponieważ jest warte grzechu. Tym bardziej gdy delektujemy się nim, a za oknem rozpościera się widok na zielone wzgórza Alp a my słyszymy donośne muczenie fioletowo-białych „Milk”, hehe tzn. pasących się alpejskich krówek J
Nie jest powiedziane, że na wakacje TRZEBA jechać/lecieć w okresie stricte letnim czyli lipiec – sierpień. Chyba, że pędzimy na zatłoczone plaże Władysławowa czy Mielna. Tam jedyne co widzimy, to stada za przeproszeniem, owłosionych pasibrzuchów z piwskiem w łapie, oraz całe połacie parawanów, którymi my Polacy lubimy się odgradzać od siebie na wzajem. Byleby mieć swoją oazę do jarania fajek i leżenia plackiem przy zgrzewce nagrzanego trunku, bez którego nie ma zabawy. Sorry, trochę zapędziłem się w swoim skrócie myślowym, mam nadzieje, że będzie mi to wybaczone.
Także o czym to ja pisałem? Aaa o terminie wyjazdu. Absolutnie nie musimy organizować sobie wakacji w szczycie sezonu. Są to miesiące, w których w morskich kurortach, jest największy natłok turystów, oraz jest wtedy najdrożej jeśli chodzi o zakwaterowanie. To chyba wszyscy wiemy. Wiemy również, że Chorwacja leży na słonecznym południu Europy, gdzie wakacyjna pogoda trwa aż do końca września. Wiąże się to z niższymi cenami za kwatery, choć ja nigdy nie lubiłem używać tego słowa ponieważ kojarzy mi się z pewną miejscówką podczas II Wojny Światowej, ale to może tylko ja tak mam. Apartamenty, bo tak brzmi bardziej cywilizowanie i światowo, są we wrześniu o wiele tańsze niż w miesiącach stricte letnich. Temperatura powietrza i wody w morzu jest przede wszystkim, bardziej satysfakcjonująca niż nad Bałtykiem.
Zazwyczaj gdy jeżdżę do Chorwacji, nie wykupuje żadnych wycieczek z biura podróży ponieważ, nie lubię takiej formy zwiedzania. Może dlatego, że nigdy jeszcze takowej nie wykupiłem, a może dlatego, że są po prostu drogie. Ja mam swój sprawdzony już od wielu lat sposób na podróżowanie. W pełni satysfakcjonujący mnie apartament z basenem, tuż nad brzegiem morza, znajdujący się poza zatłoczonym i wielkim molochem hotelowym, w którym co chwilę muszę zderzać się ramionami setek innych turystów. Podrzucę Wam kolejny link, gdzie znajdziecie idealny apartament, bądź wille mieszczące się w całej Chorwacji i nie tylko – www.interhome.pl. Płacimy za całe mieszkanie/apartament i dzielimy koszty na tyle osób, na ile starczy miejsca. Zazwyczaj 4 osoby i więcej. Wtedy jedynie pozostaje podzielić dodatkowe koszty za benzynę, którą spalimy jadąc na południe. Jedzenie, wyniesie nas tanio, jeśli będziemy robić zakupy w znajdującym się zazwyczaj niedaleko, popularnej również w Polsce, sieci supermarketów. Tam ceny są podobne do naszych. Oczywiście aby przygotować z naszych zakupów jakikolwiek posiłek, potrzebna jest kuchnia. Bez obaw, każdy apartament, czy domek taką posiada. Zdradzę Wam sekret, wynajmując apartament czy domek, wynajmujecie kompletną przestrzeń mieszkalną, wraz z kilkoma sypialniami, przestronną kuchnią, łazienką oraz tarasem pełnym śródziemnomorskiej roślinności oraz z basenem.
Trasa od obwodnicy Zagrzebia do północnej Dalmacji, biegnie nad brzegiem Adriatyku, gdzie leży nasze docelowe miasto Zadar. Przebiega ona przez przepiękne, górzyste tereny. Przejeżdżamy przez niezliczoną ilość wysokich wiaduktów, z których rozpościera się widok na usłane bujną roślinnością doliny rzek, oraz miasteczka pojawiających się daleko w dole. Mijamy także wiele tuneli, które powstały w wydrążonych w znajdujących na naszej drodze górach. Dwa z nich są szczególnie długie – Mala Kapela oraz Sveti Rok, oba mierzą niemal 6 km. Jazda w środku wydrążonej góry daje niesamowite wrażenie. Na każdym kroku pojawiają się kolorowe sygnalizatory, informujące o warunkach jazdy tunelem. Nad nami tuż pod sklepieniem tunelu, znajdują się co i rusz wielkie wentylatory, wyglądające jak silniki odrzutowe wielkiego samolotu pasażerskiego. Wrażenie abstrakcyjności, nieskończoności i lekkiego niepokoju, nadaje dłużąca się jazda z ograniczoną prędkością. Po kilku minutach jazdy w betonowej tubie, mamy pewne obawy, czy kiedykolwiek się ona skończy a nam uda się wyjechać z powrotem na powierzchnie. Nie zrażajcie się i nie bójcie, tak po prostu wyglądają trasy ekspresowe za granicą J.
Nagrodą za grzeczną jazdę i opanowanie nerwów, jest widok, który ukazuje się tuż po wyjeździe z tunelu Sveti Rok – wielka przepaść. Daleko, kilkaset metrów niżej wije się serpentynami nasza autostrada. Biegnie wzdłuż lazurowej połaci wody Adriatyku, widocznego na przestrzeni wielu kilometrów od północy na południe. Aby w pełni nacieszyć się tym magicznym widokiem, proponuję zjechać na parking, znajdujący się tuż za tunelem, wysiąść z auta i….. zostać dosłownie zmiecionym przez niesamowicie silny wiatr wiejący po zachodniej stronie gór. Wrażenie szokujące, lecz również zabawne gdy próbuje się, dojść do barierki nad przepaścią, robiąc przy tym nogami niezgrabny slalom.
Aha, zapomniałem dodać, że gdy jeszcze będziecie po wschodniej stronie gór, nie zrażajcie się gęstym i szarym zachmurzeniem, które towarzyszyło wam przez większość drogi z Zagrzebia. Gdy tylko znajdziecie się po zachodniej stronie, oślepi was piękne słoneczko i ujrzycie krystalicznie czyste i niebieskie niebo. Spójrzcie wtedy na szczyty gór, by zaobserwować ciekawe zjawisko meteorologiczne. Wszystkie ciemne chmury, kłębiące się nad skalistymi szczytami, zawracają z powrotem nad środkową część kraju. Taka sytuacja J
Wynajmując apartament, proponuje nie robić tego w centrum dużych miast, a na ich obrzeżach lub najlepiej w mniejszych miejscowościach je otaczających. Wynająłem apartament w malutkiej, lecz uroczej, nadmorskiej mieścinie o nazwie Diklo, oddalonej o kilka kilometrów od Zadaru. Diklo jest typowym, niewielkim miasteczkiem, charakterystycznym dla adriatyckiej riviery. To niewielka marina, w której cumują małe jachty, katamarany i łodzie rybackie. Przy niej znajduje się główny placyk, łączący główne, aczkolwiek wąskie uliczki, oraz obowiązkowa Konoba (karczma), gdzie wieczorami gromadzą się mieszkańcy, by przy kieliszeczku rakiji omówić wydarzenia z bieżącego dnia. W jednej z takich przybrzeżnych karczm, znajduje się wielkie, drewniane łoże z baldachimem. Gdyby jakimś cudem stało się tak, że poczulibyśmy nadmiar rakiji w naszym organizmie, wrzucamy nasze cztery litery na wyrko i rozkoszujemy się wygodną pościelą, szumem fal i palm. Gdy zregenerujemy już siły, wstajemy i bawimy się dalej, bądź dziękujemy karczmarzowi za gościnę i wracamy do naszego apartmani. Wszędzie dookoła placyku i wzdłuż wybrzeża, wyrastają piękne wille z charakterystycznymi dla rejonu morza Śródziemnego zielonymi okiennicami i dachami z pomarańczowych płytek. Widoku tego dopełnia cudowna wręcz roślinność, której przewodzą niewielkie palmy z rozłożystymi liśćmi, kaktusowe opuncje, które zakwitają czerwonymi i żółtymi kwiatami, agawy o grubych liściach pokrytych ostrymi kolcami oraz całą masą niewielkich drzewek oliwnych, cytrynowych i figowców. Aha, co do figowców, koniecznie zapytajcie właściciela Waszego apartamentu, czy mógłby poczęstować Was na śniadanie kilkoma pysznymi i świeżymi figami. Ich czerwony i słodki miąższ jest przepyszny. Tak się składa bowiem, że na wielu prywatnych posesjach rosną figowce, drzewka oliwne i limonowe. Raj na ziemi J
Plaże, od razu ostrzegam i informuje, są zupełnie inne, niż nasze rodzime. Nie są piaszczyste i szerokie na pół kilometra. Nie są zabrudzone śmieciami wyrzuconymi przez typowego Janusza. Nie mają wydm, w których niektórzy z nas lubią załatwiać swoje sprawy….. Nie mają namiotów z piwem, z których dobiega hałaśliwa i męcząca muzyka disco-dance-polo. Nie chodzą po nich obwoźni handlarze wciskający na siłę lody, słodki popcorn czy inne ustrojstwa, po których lepią nam się ręce. Chorwackie plaże są przeciwieństwem naszych. Zazwyczaj są kamieniste, skaliste, betonowe lub żwirowe powstałe z białych i drobnych kamyczków. Zalecam przed wyjazdem zakup specjalnych butów z gumową podeszwą. Nie są drogie ale jak się sami przekonacie, niezbędne. Niech wygląd plaż Was nie zrazi, bowiem mają także wiele plusów. Znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie domów i okolicznych rezydencji. Zazwyczaj wystarczy przejść na drugą stronę spokojnej uliczki, by znaleźć się bezpośrednio nad wodą. W odróżnieniu od naszego wybrzeża, gdzie trzeba leźć całe kilometry z tobołami przez pół miasta i wydmy, przeciskając się przez tłumy. A następnie szukając przez pół godziny wolnego miejsca, na założenie swojej własnej parawanowej osady. By na koniec wyprawy paść na koc, sapiąc, dysząc i marudząc: „o k…a nie mam siły, walnę sobie piwko by się orzeźwić”. Tu dochodzi kolejny pozytyw chorwackich plaż – nie są zatłoczone. Wręcz przeciwnie, mimo iż są one rozległe, jest na nich dużo przestrzeni. Gdzieniegdzie widać jakąś rodzinę lub parę młodych ludzi, którzy grzecznie się wypoczywają na ławeczkach, w cieniu palm lub innych drzewek zasadzonych wzdłuż plaży, bądź pluskających się w krystalicznie czystej wodzie. Właśnie, a propos wody. Kiedy wchodzimy parę kroków w głąb Bałtyku, nie widzimy stóp, a jedynie zielonkawo-brązowy płyn, w którym pływa masa glonów i innych śmieci wyrzuconych przez naszych kulturalnych plażowiczów. Tutaj odpływając kilkadziesiąt metrów od brzegu, jesteśmy w stanie dostrzec znajdujące się 5 metrów poniżej lustra wody, dno oraz przepływające małe ławice kolorowych ryb. A woda taki kolor, jaki mieć powinna – niebieski, lazurowy, błękitny, seledynowy. Jest tu spokój i cisza, można się rzeczywiście zrelaksować, słysząc jedynie co jakiś czas odgłosy mew, szum palm i pinii śródziemnomorskich, których długie i miękkie igły mają intensywny kolor limonki. Jedyne co nam pozostaje, to przypatrywać się śnieżnobiałym żaglówkom i jachtom pływającym wzdłuż wybrzeża, pomiędzy archipelagiem wysp Kornati, który rozciąga się przed naszymi oczami, ukazując niewielkie wysepki niczym główki grzybów porośnięte zielenią, unoszące się na tafli wody. Można się zrelaksować.